środa, 2 października 2013

Uwaga!!!

Blog zostaje zawieszony do 21.10.13 r z powodu konkursu na który muszę się uczyć!Po tej dacie wracamy  ponownie do roboty z dłuższymi rozdziałami i LEPSZĄ akcją.Jedyne co wam mogę ujawnić to to, że nasza bohaterka będzie miała ciężko. I to cholernie ciężko. Pozdrawiam i przepraszam :**

sobota, 7 września 2013

Rozdział 6

Dzisiaj będzie zabawnie :) !
*************************************
Przez wszystkie lekcje siedziałam jak na szpilkach. Czułam wzrok wszystkich na moich plecach. Każdy wpatrywał się we mnie uporczywie."Co on od niej chce?" "Po co zawraca sobie nią głowę?!" " Jestem od niej ładniejsza!" To wszystko można było usłyszeć na przerwach.  Wszyscy mnie nienawidzili. Jednak dla mnie to nie miało najmniejszego znaczenia. Liczył się sam fakt, że Liam chciał ze mną rozmawiać. Nie ważne o czym. Ważne, że usłyszę jego głos od którego jestem uzależniona. Umiem odtworzyć sobie jego głos w głowie. Szłam szybkim krokiem przed szkołę gdy nagle zatrzymała mnie jakaś nieznajoma.
-  Ładnie wyglądam?-zapytała bezczelnie.
- Nie.
- Wiem, zielony mi nie pasuje.
- Nie to chyba jednak przez twarz.-powiedziałam zdenerwowana i poszłam dalej.
Wybiegłam przed szkołę i poczułam cieplutki wietrzyk na mojej twarzy. Zaczęłam się  rozglądać w poszukiwaniu Liama. Chłopak stał z poważną miną. Spojrzał się na mnie i poszedł w stronę starego parku. Serce szybciej zaczęło mi bić. To scena jak z tandetnego horroru dla młodzieży o wampirach... Tylko, że tam był las. Szłam za nim próbując normalnie oddychać. Liam nie odwrócił się ani razu. W końcu zatrzymał się przed fontanną.
-Musimy porozmawiać.- zaczął spokojnie. Wpatrując się w czubki swoich butów.
-Słucham.-powiedziałam drżącym głosem.
-Nie możemy się przyjaźnić.Jestem zbyt niebezpieczny.
-Odpowiedz mi szczerze tylko na jedno pytanie... CZY TY JESTEŚ UZALEŻNIONY OD "ZMIERZCHU"? Bo nie mam jak na razie innej teori...
- Nie bądź głupia Susan.
- Ta scena wygląda właśnie jak jedna ze scen ze Zmierzchu... Jesteś wapirem czy jak?!
-Susan... Nie jestem wampirem. Jestem czymś gorszym...
- Co może być gorszego od istoty żywiącej się krwią ludzi? Ty nie jesteś niebezpieczny. Ja się ciebie nie boję! Cholera znowu to samo... Znowu tekst jak z tego " horroru"- wypowiadając ostatnie słowo pokazałam rękami cudzysłów.
-Jestem cholernie niebezpieczny! Susan... Ty zresztą też jesteś.
-Co usiłujesz mi powiedzieć. Kim ja jestem? Jak ja mogę być niebezpieczna? Ja? Bita przez ojczyma dziewczyna, która nie umie się nawet obronić!-odparłam.
-Jak bita przez ojczyma? Co to ma znaczyć?- zadawał pytania,a jego mięśnie nagle się napięły jakby przygotowywał się do obrony mnie.
-Normalnie... Zresztą to nie sąd. Wyjaśnij mi kim ty do cholery jesteś Liam... Kim?
- Susan to nie takie proste. Już dawno chciałem ci powiedzieć... Ty i ja jesteśmy tacy sami. Nie jesteśmy ludźmi... Jesteśmy...
-Proszę cię powiedz mi prawdę.-przerwałam mu i spojrzałam prosto w oczy.
- Jesteśmy aniołami Susan... Aniołami.-odparł i odetchną z ulgą.
- Ale...jak...to...możliwe?-spytałam zaskoczona
-Wszystko wyjaśnię ci po drodze.-odparł i poszliśmy

******************************
I jak się podoba? Wiem,że krótki, ale teraz będą krótkie ale częste

CZYTASZ=KOMENTUJESZ




sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 5

*Oczami Liama*
Białe, jaskrawe światło padało na jej niewinną twarz.
-Chciałabym wrócić tam gdzie byłam.-szepnęła swoim słodkim głosem.
Nie odzywałem się. Byłem za bardzo zdenerwowany i smutny żeby powiedzieć cokolwiek.
Nagle otworzyła oczy. Jej zielone tęczówki wpatrywały się w sufit.
-Susan.-powiedziałem cicho,a ona podskoczyła.-Musimy porozmawiać-dodałem po chwili
-Czego?-spytała chłodno
-Wiesz co się stało?
-Tak.
-Wiesz kto to zrobił?
-Chyba.
-Co widziałaś gdy o mało co ten drań cię nie zabił?
-Nic
-Powiedz mi.
-Liam...To był tylko głupi, beznadziejny, nierealny sen! O co ci do cholery chodzi?!-spytała oburzona.
-Chcę wiedzieć. Błagam cię!-prosiłem ją.
"Gdyby tylko znała prawdę!"
-Ok...-odparła i opowiedziała mi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Opowiadała o skrzydłach, lusterku i moście... Słuchałem uważnie chcąc wychwycić wszystko.
"Nawet nie wie co mogło jej tam grozić! Mogłem lepiej wykonywać swoje zadanie!"
-Było pięknie.-powiedziała kończąc opowieść. Wpatrywała się w sufit jeszcze dłuższą chwile. Niespodziewanie spojrzała na mnie. Spojrzałem jej prosto w oczy-pierwszy raz... Odwróciła wzrok i lekko się zarumieniła. Wiedziałem, że tak dłużej nie mogę.
-Muszę iść. Żegnaj.-powiedziałem wstając z krzesła-Na zawszę.-dopowiedziałem cichutko wychodząc z sali.
===================================
Po kilku godzinach dotarłem na miejsce. Mały hotel na wsi to było to czego potrzebowałem. Musiałem się zastanowić nad tym co mam dalej robić. Wiedziałem, że mam mało czasu. Miałem do wyboru: uciec gdzieś na zawszę i pozwolić jej zginąć lub powiedzieć prawdę i zostać przez nią znienawidzony.  W każdej chwili mogłem dostać sygnał od mojego szefa. Sygnał który oznacza początek strasznej wojny... Moim zadaniem było chronić Susan. Tą która może nas uratować.  Musiałem na kilka dni uciec od niej. Od zapachu... Musiałem ją do siebie zrazić. Musiała mnie znienawidzić. Musiałem o niej zapomnieć...
=======================================
*Oczami Susan*
Miną miesiąc od wypadku. 
-Co się dzieje Susan?-spytała Sarah któregoś dnia
-Nic...
-Susan! Nie możesz tego dusić w sobie! Mów.
-Znienawidzisz mnie...
-Susan. Powiedz.
-Kocham go! Rozumiesz?! A on...on...on... jest twój.
-Liam?
-Tak...-powiedziałam i wybuchłam płaczem.
Wiedziałam co teraz będzie. Znienawidzi mnie. Zostawi samą.
-Spokojnie. Susan. Spokojnie...-powiedziała Sarah i przytuliła mocno do siebie.-On mnie już nie interesuje... Jest cały twój.-dodała po chwili.  Uspokoiłam się. Spojrzałam w jej niebieskie oczy, które były pełne współczucia.
====================
Powoli zapominałam o wypadku. W głowie miałam mętlik.
Wiedziałam tylko trzy rzeczy: 
1. Żyję.
2. Liama nie ma w szkole.
3. Jestem w Liamie obsesyjnie, nieodwołalnie, zabójczo zakochana.
Dni leciały ,a mój ukochany nie pojawiał się w szkole. Kiedy już zaczynałam wątpić w to czy kiedykolwiek go zobaczę pojawił się na korytarzu. Jak zwykle wszystkie oczy skierowane były na niego. Każda dziewczyna pragnęła z nim być. Nawet nauczycielki patrzyły na niego z pożądaniem. Niespodziewanie Liam podszedł do mnie.
-Musimy porozmawiać... Po lekcjach przed szkołą.-powiedział i odszedł
***************************************************
Od Autorki:
5 komentarzy=ciąg dalszy
Czytasz=Komentujesz



piątek, 2 sierpnia 2013

ZASADY

OD DZISIAJ WPROWADZAM DWIE ZASADY!
  1. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
  2. 5 KOMENTARZY=CIĄG DALSZY
Nie ulegnę żadnej groźbie!


sobota, 11 maja 2013

Rozdział 4

Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tym momencie. Od wczoraj nie mogłam przestać się uśmiechać.
-Susan co ty taka szczęśliwa?-spytała Sarah.
-A nie można być wesołym bez powodu?-odpowiedziałam pytaniem i wybuchnęłam śmiechem.
- Hm... Ty nie możesz! A to co to?-spytała spoglądając na złoty kamień pomiędzy obojczykami.
-Znalazłam go wczoraj.-odpowiedziałam zdejmując naszyjnik. Zataiłam przed nią, że zrobił go Liam. Co prawda ja znalazłam kamień, ale to on dodał łańcuszek.Przecież to ona go zaklepała. Wiem wiem wydaje się to dziecinne, ale tak już było, a ja wolałam nie ryzykować utraty jedynej przyjaciółki dla jakiegoś chłopaka. Przyznajmy szczerze nie był to jakiś chłopak,ale nie interesowałam go ani on mnie. Był po prostu miły.
-Ładny.-przyznała koleżanka po oględzinach. Szłyśmy w milczeniu gdy nagle ktoś zaatakował mnie od tyłu. Złapał mnie w żelazny uścisk. Próbowałam się wyrwać. Nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć kto to.
-Lucas puść!-krzyczałam, ale on nie puszczał. Sarah stała zamurowana. Nienawidziłam tego dupka!
-Błagam cię! Ja się duszę.-mówiłam przez łzy. Czułam jak tlen ucieka z moich płuc. Nie chciałam umierać. Nie teraz i nie tak! Nagle poczułam, że uścisk słabnie, a ja opadam na ziemię. Ogarnęła mnie pustka.
**
Byłam w niebie. Miałam skrzydła. Piękne, białe, delikatne... Nie czułam nic oprócz szczęścia. Spojrzałam na lusterko, które jakimś cudem pojawiło się w mojej ręce i oniemiałam. Po raz pierwszy byłam pewna, że jestem piękna. Mojego ciała już nie szpeciły już siniaki i strupy. Nie było żadnego śladu po ciosach ojczyma.Wiedziałam, że już nigdy go nie zobaczę i bardzo mi się to spodobało. Tu był taki spokój. Stałam na wielkiej, pięknej polanie, którą pokrywał złoty pył. Nagle zauważyłam srebrny most.


Obudziłam się w białej, sterylnej sali. Byłam zszokowana. Coraz częściej mam zwariowane sny. Głowa i wszystko inne bolało niemiłosiernie. Nawet najdrobniejszy ruch powodował fale bólu.
-Chciałabym wrócić tam gdzie byłam.-mruknęłam pod nosem.


środa, 1 maja 2013

Rozdział 3

Jego oczy o niespotykanej-złotej- barwie wpatrywały się we mnie natarczywie. Jednak coś w nich było. Coś pociągającego. Jego brązowe włosy przeplatały złote i czarne pasma. Był jak nie z tej ziemi. Nigdy go nie widziałam, ale czułam się jakbym go znała od dawna. 
- Widzę, że już zauważyliście nowego ucznia. To jest Liam Bell.- powiedziała nauczycielka- Liam usiądzie z panną Susan Evergreen.-zwróciła się do chłopaka. Wykonał on jej polecenie. Nie powiem, że byłam szczęśliwa, bo tak nie było. Rozpraszał mnie. Wiedziałam, że na mnie patrzy. Nie wiedziałam czemu, ale pomimo tego, że wydawało mi się, że go znam czuję wielki niepokój gdy siedzi obok mnie. Tak jakby miał mnie zaraz zaatakować i zabić. Lekcja się zaczęła, a ja próbowałam się na niej skupić, ale marnie mi to wychodziło. Liam świdrował mnie wzrokiem. Wywoływało to u mnie różne emocje: strach i szczęście. Nigdy nie czułam ich jednocześnie. Baa, ja nie czułam ich nigdy w jednym dniu. Dzwonek wyrwał mnie z myśli. Natychmiast wstałam i poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie. Moje serce podskoczyło gdy uświadomiłam sobie czyj był to dotyk.
-Mógłbym pożyczyć od ciebie listę lektur?-spytał swoim pięknym głosem. Kiwnęłam potwierdzająco głową i podałam mu skrawek papieru. Uśmiechną się do mnie. Miał zniewalający uśmiech. Gdy go zobaczyłam uświadomiłam sobie, że doskonale pasował by do Sarah, która właśnie do nas podeszła.
- Cześć! Jestem Sarah Andrew, przyjaciółka Susan.-przedstawiła się i posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych, uwodzicielskich uśmiechów. Jednak chłopak nie spojrzał ani razu na nią tylko ciągle przypatrywał się mi. Było to krępujące. Pożegnałam się i odeszłam. Zaraz  dogoniła mnie Sarah.
-Ale z niego ciacho! Zaklepuje go !- krzyczała szczęśliwa.
- Słuchaj ty i tak masz dużo adoratorów,ale jak sobie chcesz.-odparłam. Mózg podpowiadał mi, że dobrze postąpiłam, ale w głębi duszy czułam coś innego. Ten chłopak mógł ją skrzywdzić.
-I co z tego! Zaklepuje go i tak!-odparła z lekkim uśmiechem.
- Zdaje się być taki jak Lucas.-powiedziałam chociaż tak nie myślałam. Wiedziałam, że jest inny, wyjątkowy. Nikogo podobnego nie ma.
***
Po powrocie do domu zrobiłam co miałam zrobić i postanowiłam jak najprędzej uciec z tego koszmarnego domu. Poszłam pobiegać po lesie. Miałam nadzieje, że znowu znajdę to miejsce. Biegłam ile sił w nogach. Potykałam się, ale natychmiast wstawałam. W trakcie tej czynności myślałam o Liamie. Jakoś nie mogłam go wygonić z moich myśli. Po kilku minutach dotarłam na to samo miejsce co wczoraj. Coś się tu zmieniło. Podeszłam bliżej. Górka pokryta była złotym pyłem. Jarzył się i mienił w świetle słońca. Usiadłam na ziemi i spoglądałam na krajobraz. To miejsce było wspaniałe do myślenia. Nie zważając na pył położyłam się na plecach. Zamknęłam oczy. To było moje miejsce. Tutaj nie musiałam martwić się ojczymem, ani Liamem. Tutaj mogłam być spokojna. Znowu usłyszałam szelest. Tym razem bliżej mnie. Otworzyłam oczy i gwałtownie się zerwałam. Nie byłam tutaj sama. Z tyłu stał ON.
-Przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać.-powiedział i zaczął powoli się wycofywać.
- Nie przeszkadzasz.-palnęłam bez namysłu. Chłopak usiadł obok mnie. Znowu się na mnie patrzył. Irytowało mnie to.
- Jesteś piękna.-powiedział po chwili.
-Nie.-zaprzeczyłam, a wtedy on podał mi lusterko. To co w nim zobaczyłam nie było możliwe.
Ja naprawdę byłam piękna. We włosach, na powiekach i policzkach miałam złoty pył. Dopiero teraz widziałam swoje atuty.
-Masz oszukane lusterko.-powiedziałam ze śmiechem.-To nie ja. Na pewno.-dodałam po chwili.
- To ty. Chyba innych osób tutaj nie ma.-odparł ze śmiechem. Czułam się jak idiotka.
-Ja nie jestem piękna. Nigdy nie będę taka ładna jak Sarah.
- Jesteś ładniejsza niż ona.-powiedział z powagą. Wybuchłam śmiechem. Pokręciłam głową.
-Koniec tematu.-rozkazałam i spojrzałam na mojego towarzysza. On też miał oblepione włosy pyłem.
Zaczęłam grzebać w pyle. Nagle natknęłam się na coś twardego. Spojrzałam i ujrzałam złoty kamień. Pokazałam go Liamowi, a on uśmiechną się tajemniczo.
===================================================================
Od Autorki:
Mam nadzieje, że podoba wam się ten beznadziejny rozdział. Komentujcie! Im więcej komentarzy tym dłuższy rozdział. : )

Rozdział 2

Biegłam przez mroczny las. Nie wiedziałam gdzie jestem ani jak się tam znalazłam. Jedyne czego byłam pewna to to że musiałam uciekać. Nie mogłam sobie przypomnieć niczego. Nagle się potknęłam. Usłyszałam kroki. Nie wiedzieć czemu byłam przestraszona. To czego się bałam było coraz bliżej. Zamknęłam oczy. Poczułam ostry ból w nodze. Bolało gorzej niż wszystkie ciosy mojego ojczyma-kata. Wrzeszczałam z bólu. Postanowiłam sprawdzić kto zadał mi taki ból. Otworzyłam oczy, ale nie byłam tam gdzie wcześniej. Znajdowałam się w moim pokoju. Jeszcze nigdy nie miałam takiego koszmaru. Wydawał się taki realny. Spojrzałam na nogę. Była cała. Przed chwilą jeszcze czułam ciepło krwi na nodze. Zostawiając za sobą ten koszmar zamknęłam oczy i w końcu zasnęłam.
***
-Susan wstawaj do szkoły!- głos ojczyma wyrwał mnie z objęć Morfeusza.
Otworzyłam od niechcenia oczy i ujrzałam jego twarz.
-Ale przecież mówiłeś...
-Nie dyskutuj!-przerwał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Wolałam z nim nie zadzierać. Nadal przed oczami miałam wczorajszy dzień i twarz mamy. Wstałam, umyłam się, ubrałam i szybko spakowałam. Zbiegłam ze schodów i wparowałam szybko do kuchni. Zrobiłam sobie lunch i wybiegłam w pośpiechu z domu. Szkołę miałam blisko, ale zapomniałam, że umówiłam się z Sarah. Była moją najlepszą przyjaciółką i chyba jedyną. Byłyśmy swoimi przeciwieństwami. Ona miała piękne długie, czarne włosy, które otaczały jej okrągłą twarzyczkę. Oczy koloru niebieskiego spoglądały z pod długich rzęs, a pół pełne usta zawszę ułożone były w uśmiech. Każdy chłopak się za nią oglądał. Ja byłam zupełnie inna. Miałam średniej długości, blond włosy, które otaczały moją zwykłą, nijaką twarz. Moje zielone oczy nie miały takiej "eskorty" w postaci długich gęstych rzęs, a pół pełne usta zawszę były normalne. Prawie nigdy nie uśmiechałam się szczerze. Tylko Sarah widziała mój prawdziwy uśmiech. W końcu ją ujrzałam. Stała pod naszą brzozą. Gdy tylko mnie ujrzała uśmiechnęła się pokazując szereg swoich białych, równych zębów.
-Hej! Co u ciebie ślicznotko?-spytała, a ja przewróciłam oczami. Zawszę mnie tak nazywała, chociaż to nie była prawda.
- Hej! Nic takiego. Masz lusterko?-odpowiedziałam , a ona podała mi rzecz o którą prosiłam. Spojrzałam na swoje odbicie i ze zdziwieniem stwierdziłam, że opuchlizna znikła. Nie było dowodów na to co się wczoraj stało. Oddałam jej lusterko i poszłyśmy do szkoły. W drodze Sarah opowiadała o swoich nowych adoratorach.
- A wiesz, że Lucas o ciebie pytał?- tym krótkim pytaniem wyrwała mnie z otępienia spowodowanym brakiem siniaków na mojej twarzy.
- Mhm. Nie interesuje mnie ten palant.-powiedziałam, a Sarah zaczęła się śmiać.
-Nie jesteś ciekawa dlaczego?
-Nie.
-Ani trochę?
- Przecież każdy wie jaki on jest! Chcę zaliczyć każdą w szkole!-wybuchłam zatrzymując się. Sarah zrobiła przestraszoną minę.
-Susan...  Od... Odwróć się!- poleciła koleżanka. Zrobiłam jak mi kazała i ujrzałam go.
Wysoki blondyn spoglądał na mnie brązowymi jak płynna czekolada oczami. Na jego twarz gościł uśmiech.
-Więc tak o mnie myślisz?- spytał udając smutek. 
-Tak.-odpowiedziałam śmiało. Wtedy Lucas schylił się.
-Nie masz racji.-szepną mi do ucha i odszedł.
Bez słowa udałyśmy się na lekcje. Myślałam, że już żadna niespodzianka mnie nie spotka. Jakże się myliłam!
Nasza nauczycielka angielskiego i wychowawczyni przyszła spóźniona. Nie siedziałam bezczynnie czekając na nią. Wzięłam się za rysowanie. Gdy już kończyłam rysować usłyszałam trzask drzwi i poczułam ogarniające mnie przerażenie i jeszcze coś czego nie umiałam określić. Nauczycielka siadła za biurkiem, a ja spojrzałam na resztę klasy. Każdy patrzył na środek klasy. Postanowiłam też tak zrobić. I nagle go zobaczyłam...

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 1

Jakoś nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się w miejscu tak pięknym jak to.Z góry roztaczał się widok starych,wysokich sosen spowitych mgłą. Słońce już zachodziło,a niebo miało kolor brzoskwiniowy. Tak jak lody o tym właśnie smaku. W uszach dudniły dźwięki piosenek z moich ulubionych filmów- Igrzysk Śmierci i Harre'go Pottera , które nadawały klimatu. Nie wiedziałam jak się tam dostałam, ale w tej chwili to było mało istotne. Istotne jest tylko to, że tu jestem. Teraz spokojnie mogę powiedzieć, że widziałam coś pięknego. Byłam pewna, że nie trafiłam tutaj przypadkiem. Nie wierzyłam w duchy czy tego typu zjawiska paranormalne, ale przeznaczenie to coś zupełnie innego. Można by powiedzieć, że jestem typową dziewczyną o niezwykłej osobowości. Tak przynajmniej mówią o mnie znajomi, których też nie posiadam za wiele. Uważam, że lepiej nie mieć żadnych przyjaciół niż takich fałszywych na, których nie można polegać.Muzyka gwałtownie ucichła. Wyjęłam mp4 z kieszeni i ze smutkiem stwierdziłam, że bateria się wyczerpała. Wiem, że muszę już wracać,ale piękno tego miejsca po prostu oszałamia, zaczarowuje, poraża. Mogłabym zrobić zdjęcie, ale nic nie uchwyci tego blasku. Miałam nadzieje, że kiedyś tutaj trafię. Siadłam jeszcze na chwilę, żeby dokładnie zapamiętać tą chwilę. Nagle usłyszałam szelest, który wyrwał mnie z otępienia. Odwróciłam gwałtownie głowę i zielonymi oczami przeczesywałam teren co do milimetra. Po kilku minutach zaprzestałam tej czynności i stwierdziłam, że to pewnie jakiś królik czy coś takiego. Nagle przypomniałam sobie o notesie! Wyjęłam go i inne potrzebne do rysowania szpargały z mojej torebki. Nagryzmoliłam coś na kształt tego krajobrazu i potwierdziłam tym moją hipotezę, że tego nic nie ujmie. Trzeba zobaczyć to na żywo. Nie można opisać go słowami, bo nie ma takich które oddawałyby piękno krajobrazu. Może trochę przesadzam, ale taka jest prawda. Spakowałam swoje manatki i pobiegłam do domu.
-Susan w końcu jesteś!-powiedziała mama.
Jej twarz szpecił wielki siniak.
-Znowu to zrobił?! Mamo ile razy mówiłam ci żeby odejść?!-pytałam wzburzona. Mój ojczym bił mnie i mamę odkąd się do nas wprowadził czyli tuż przed ślubem. Już 5 lat boję się wracać do domu.
Nagle kat wparował z impetem do pokoju. W ręku miał pas. Już wiedziałam co zaraz się wydarzy.
-Jak śmiesz namawiać do tego matkę ty bachorze?!-powiedział i uderzył mnie pasem mocno po twarzy. Po mimo, że "broń", którą mnie uderzył była zwykłym paskiem, bolało mocniej niż pięścią. Czułam metaliczny zapach krwi. Kat uderzył mnie jeszcze kilka razy podczas gdy mama piszczała. Wiedziałam, że nie uniknę tego więc się nie broniłam. Nie bałam się o siebie lecz o ciężarną mamę. Znosiłam nawet największy ból. Jeśli nie ja oberwę to będzie to mama.
- A teraz idź spać!-rozkazał ojczym. Jest przykładem tego co wojna robi z ludźmi. Bałam się jutra. Ponownych pytań o moje rany. Wiedziałam, że tym razem będę musiała wymyślić jakieś dobre kłamstwo. Wykonałam rozkaz. Mój pokój był mały, ale był mój. Wszędzie wisiały rysunki. Kochałam rysować. Podeszłam do lustra i zobaczyłam tam zmasakrowaną twarz. Czerwona krew kontrastowała z blond włosami. Do tchnęłam twarzy. Bolała niemiłosiernie. Poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny, wlałam płyn o zapachu wanilii i wykąpałam się dokładnie. Wiedziałam, że na twarzy będzie opuchlizna. Przebrałam się w ubrania w których chodziłam po domu i wyjęłam z mojej tajnej, małej lodówki, którą kupiła mi mama. Wyjęłam lód. Przyłożyłam go do twarz i poczułam ulgę. Potrzymałam chwilę i schowałam go z powrotem.Nagle do pokoju wszedł ojczym. Uważnie obejrzał moją twarz.
- Jutro nie idziesz do szkoły.-powiedział i natychmiast wyszedł.